Cocktail Bar “Syta 93”
Historia koktajli zwanych też drinkami sięga amerykańskich wojen rewolucyjnych w XVIII w. Co prawda już wcześniej alkohol stracił na znaczeniu jako lekarstwo, a zyskał jako napitek, ale to właśnie w Ameryce narodził się zwyczaj mieszania alkoholu z innymi substancjami.
Bardzo ciekawa jest geneza nazwy kolorowych drinków. Powstała ona z połączenia dwóch angielskich słów: cock (kogut) i tail (ogon). W XVIII w. w Ameryce i na Karaibach bardzo popularne były walki kogutów. Zazwyczaj, na koniec imprezy, właściciel zwycięskiego zwierzęcia stawiał wszystkim kolejkę czegoś mocniejszego. I kiedyś zdarzyło się, że oberżysta zlał w jednym naczyniu kilka różnych trunków, a do ich wymieszania użył koguciego ogona. Podobno…
Dziś drinki i koktajle alkoholowe stały się bardzo ważną częścią wszelkich hulanek i swawoli. Ich mieszanie jest prawdziwą sztuką i wymaga nie lada wiedzy i umiejętności. Niektóre z nich to klasyki takie jak margarita, tequila sunrise, bloody Mary, Cuba libre, mojito czy caipirinha. Ale są też drinki sezonowe, drinki tworzone pod konkretną markę alkoholu czy drinki typowe dla danych państw (jak np. nasza polska szarlotka).
Uzbrojony w powyższą wiedzę i spory apetyt na dobre drinki, udałem się więc pewnego popołudnia do cocktail baru w restauracji „Syta 93”. To niezwykle klimatyczne miejsce, które pozwala się zrelaksować w bardzo miłej atmosferze. Tutejsi barmani to prawdziwi mistrzowie w swoim fachu, a liczba dostępnych rodzajów alkoholi i drinków przyprawia o zawrót głowy.
Dodatkowo w piątkowe i sobotnie wieczory organizowane są tu taneczne imprezy do muzyki klubowej. Można skosztować dobrego alkoholu, a potem „wypocić” go na parkiecie. Co prawda ja odwiedziłem cocktail bar „Syta 93” w dzień bez tańców, ale jestem pewien, że jeszcze tu wrócę.