Ferrari F8 Spider, czyli walka pająków
Niejednokrotnie wyrażałem swoje uwielbienie dla aut z Maranello i nie inaczej będzie tym razem. Dlatego – mimo iż od premiery Ferrari F8 Spider minęło już kilka miesięcy – postanowiłem poświęcić mu kilka zdań na blogu. I choć niektórzy będą marudzić, że Ferrari jest cały czas o krok za McLarenem (o czym więcej za chwilę), to ja wiem, że moje serce zawsze bije mocniej na widok samochodów z wierzgającym konikiem.
Ferrari F8 Spider: dobrych wzorców nie należy zmieniać
Ferrari F8 Spider to w zasadzie F8 Tributo (o którym pisałem tutaj) ze składanym dachem. Owszem, są pewne różnice, ale nie oszukujmy się: pod maską znowu mamy podwójnie doładowany silnik benzynowy V8 o pojemności 3,9 l o mocy 720 KM i maksymalnym momencie obrotowym. To jednostka, która przez trzy ostatnie lata z rzędu zwyciężała w International Engine of the Year. Osiągi również mamy podobne i to pomimo nieco wyższej wagi: 2,9 s. do “setki”, 200 km/h po 8,2, a prędkość maksymalna to 340 km/h.
W zasadzie zatem mówimy o tym samym aucie w dwóch wariantach. I F8 Tributo, i F8 Spider to “wypasiony” sportowy samochód na zwykłe drogi. Atletyczne, lekkie (ok. 1400 kg) z zaawansowanymi systemami bezpieczeństwa, perfekcyjną aerodynamiką i wyglądem jak milion dolarów.
Dlaczego “walka pająków”?
Swój wpis nie bez kozery zatytułowałem “walka pająków” – jest jeszcze jeden Spider, którego muszę przywołać w kontekście Ferrari. To bezpośredni konkurent czyli McLaren 720S Spider. Ta rywalizacja marek ma miejsce już od pewnego czasu i ja na razie auta z Woking wygrywają o włos, przynajmniej jeśli chodzi o osiągi.
720S do “setki” potrzebuje 2,8 s., dwie “paczki” pojawiają się na liczniku po 7,9 s., a prędkość maksymalna to 341 km/h. Niby różnice minimalne, ale jednak… Składanie i rozkładanie dachu również wypada na korzyść McLarena – trwa ono 11 s. (Ferrari – 14 s.) i można je wykonać przy wyższej prędkości maksymalnej (50 km/h vs. 45 km/h).
Tak więc ktoś mógłby powiedzieć, że wierzgający konik złapał zadyszkę i już nie biegnie w czole stawki. Ale ja się z tym nie zgadzam – jako fan marki jestem przekonany, że w kolejnych modelach inżynierowie i konstruktorzy z Maranello pokażą, na co ich stać. Czasem łatwiej wygrać atakując z drugiej pozycji niż cały czas utrzymywać prowadzenie, oglądając się za siebie na pościg.